
Migrena. Zawroty głowy, mroczki przed oczami. I ten ból. Graniczy z pewnością, że lada moment rozsadzi on czaszkę.
Ból brzucha. Zatrucie pokarmowe, nieustanne wymioty, po prostu męczarnia.
Ból gardła. Przeziębienie. Niby nic, ale ważny dzień w pracy, trzeba być w stu procentach dyspozycyjnym.
Co wtedy robisz? Zapewne w każdej z tych sytuacji sięgnąłbyś/sięgnęłabyś po tabletkę, jakiś środek przeciwbólowy, który choć na chwilę dałby ukojenie. Większość środków na rynku jest ogólnodostępna, bez recepty, spokojnie można pójść do apteki, kupić, zażyć i po problemie. Wydawać by się mogło, że tak właśnie jest. Niestety jednak, pomimo iż wszystko wydaje się takie proste, w pośpiechu zapominamy o problemie, który coraz bardziej daje się we znaki współczesnym ludziom. Mowa tu o lekomanii.
Leczenie a uzależnienie
Najpierw tylko jedna tabletka, by ukoić ból, potem dwie, w obawie, że jedna może nie zadziałać, później – nie wiedzieć czemu – trzy, cztery, pięć, sześć… I pojawia się uzależnienie! Coraz większe dawki leku dają uczucie satysfakcji, zaś ich brak powoduje rozdrażnienie, poddenerwowanie, a nawet agresję. Chory za wszelką cenę dąży do tego, by zawsze mieć przy sobie lek i pod pretekstem zgłaszanych przez siebie objawów bólowych za wszelką cenę stara się je zdobyć. Nie oszukujmy się, jest to taki sam rodzaj uzależnienia jak każdy inny; od alkoholu, papierosów, narkotyków czy komputera…
Jeśli ktoś z naszych bliskich miałby taki problem, nie wolno go bagatelizować. Chory bowiem, przyjmując coraz to większe ilości leków, w efekcie może doprowadzić do przedawkowania, a nawet do śmierci. Kluczowym działaniem jest tutaj szczera rozmowa i nakłonienie na podjęcie terapii.